Translate

piątek, 18 grudnia 2015

Aniołek.pl czyli biznesowo-pożytecznie

Siedząc niedawno w Cukierni Sowa (polecam tam szczególnie lody cytrynowe i malinowe oraz torcik dacquoise - oj, wyborne są one niesłychanie!) w Centrum Handlowym Reduta, zobaczyłem pewną Aniołkę przechadzającą się niespiesznie i sprzedającą opłatek świąteczny. "Jaka piękna Aniołka" - pomyślałem i niedługo potem zdecydowałem się zagadać.

I cóż się okazało?
Otóż przemiła i wielkiej urody Aniołka działała na rzecz pewnej firmy, która część dochodu ze sprzedaży opłatków (niestety nie wiem ile, mam nadzieję, że więcej niż 5%) przeznacza na wsparcie m.in. Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii im. prof. Zbigniewa Religi.

Kiedy się o tym dowiedziałem od razu zdecydowałem się na zakup, choć jeszcze nie znałem ceny opłatka. Okazało się, że sam opłatek kosztuje 8 zł, a taki z siankiem 12 zł. Wydało mi się to nie dużo, zatem kupiłem ten z siankiem.
I jestem z tego powodu bardzo zadowolony.

Co zaś mógłbym zasugerować wszystkim Aniołkom działającym w takiej formule (czyli przeznaczającymi część zysków na cele charytatywne), a właściwie ich mocodawcom?
TRZEBA O TYM FAKCIE KONIECZNIE INFORMOWAĆ!
Bo jestem pewny, że gdyby ludzie o tym wiedzieli, sprzedaż byłaby od razu o 200% większa.

Tak wiec zalecam użycie np. widocznych z oddali chorągiewek z informacją i logo fundacji, którą się akurat wspiera.
I będzie git!


WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!

Aha... i zapraszam na www.aniolek.pl


środa, 21 października 2015

Partia Razem - blisko mojego ideału


Piszę posta tydzień wcześniej niż planowałem. Miał być po wyborach. Ale nie. Nie ma czasu do stracenia.
Powiem krótko.

Oddam mój niedzielny głos na Partię Razem!

Nie wszystko mi się „w nich” podoba, ale trudno, nie ma rzeczy idealnych.

Będę na nich głosował z trzech powodów:     
1. Uważam że lewica potrzebna jest w polskim parlamencie, a wolę jednak Razem niż Zjednoczoną.
2. Przejrzałem program wyborczy i stronę WWW Partii Razem, obejrzałem wtorkową debatę oraz programy publicystyczne (Nie ma żartów – Superstacja, Gość Wydarzeń – Polsat, Kropka nad i oraz Czarno na białym – TVN), przeczytałem środowy wywiad na WP.pl i... wyrobiłem sobie pogląd na tę formację.
3. Bardzo pozytywnie oceniam pana Adriana Zandberga i daję mu mój kredyt zaufania.

I powiem więcej.
Będę wspierał finansowo tę partię.
Jeśli zachcą, mogę im też oddać domenę HOIRAK.org.pl lub też ustawić na tym adresie przekierowanie na stronę Partii Razem.

Jeśli Partia Razem zmieniłaby trochę swój program, a w szczególności:
- odeszłaby od pomysłu adoptowania dzieci przez pary homoseksualne (temu akurat jestem przeciwny, choć długo się zastanawiałem, czy lepiej jak dziecko wychowuje się w domu dziecka czy u dwóch kobiet bądź mężczyzn),
- odeszłaby od pomysłu powszechnej jawności wszystkich wynagrodzeń,
- zmieniłaby projekt na swoją progresywną skalę podatkową (moim zdaniem 50% to maks),
to jestem w stanie poznać dogłębnie Partię Razem, a jeśli nic innego kontrowersyjnego nie znajdę, to głęboko zaangażować się w jej działalność. 

Mógłbym np. chodzić po ludziach i namawiać ich na oddanie głosu na partię w przyszłych wyborach. Miałem już podobne doświadczenie więc to dla mnie fraszka.

Ale moi drodzy, najważniejsze...

Idźmy na głosowanie!

I głosujmy na tego, na kogo jesteśmy przekonani oddać swój głos!!

Nie głosujmy „przeciw komuś”, głosujmy „za”!!!

Do zobaczenia w innej, mam nadzieję że lepszej Polsce. Polsce po 25. października.

"TYLKO RAZEM, BĄDŹMY RAZEM !"


PS.
1.
Jedno jeszcze słówko w sprawie tak restrykcyjnych propozycji systemu podatkowego Partii Razem. Wyjaśnił mi to pan Adrian w Polsacie. Aż szkoda że nie powtórzył tych zdań u Moniki Olejnik, gdyż raczej Kropka nad i mam większą oglądalność.
Otóż, nawet przy podatku 75% opłaca się więcej zarabiać. Bo kolejny próg płaci się przecież dopiero od dochodów po przekroczeniu poprzedniego progu.
Co więcej, i uważam to za bardzo ważne, taki podatek miałby też funkcję regulacyjną. Bo wcale nie utopijne wydaje ni się założenie, że np. przedsiębiorca "oddałby" cześć swoich dochodów pracownikom, aby nie wejść w kolejny próg.
75% czy nawet "moje" 50% to bardzo dużo. To prawda. Ale płaciłoby go bardzo mały odestek społeczeństwa, który i tak ma najwięcej. A przecież trzeba z czegoś opłacać nauczycieli czy budować drogi. Zupełnie od czapy jest więc np. propozycja pana Korwina żeby znieść podatki w ogóle.

2.
A jak ktoś spyta, a co z HOIRAK’iem?
Ano przespałem dobry moment. Bo nim się pozbierałem to zaczęły się wakacje i… dupa. 
A przez niecałe dwa miesiące nie da się zbudować ogólnopolskiej partii politycznej.
Może za 4 lata. Może... o ile Razem się nie spisze  ;-)

sobota, 17 października 2015

Zastrzyk optymizmu czyli lektura obowiązkowa

Ogłaszam wszem i wobec iż stałem się szczęśliwym posiadaczem filmu "Kraina Jutra". 

Jeśli ktoś chciałby go ode mnie pożyczyć, to zasady sa trzy: 
1.Kaucja (oczywiście podlega zwrotowi!) to 50 zł za wersję DVD i 80 zł za Blu-Ray. 
2.Czas wypożycznie ok.tygodnia. 
3.Jeśli film Waszym zdaniem był warty obejrzenia, to oczekuję, że za każdego widza 5 zeta trafi na dowolny cel charytatywny. 

Tak więc zapraszam! - zgłoszenia na fajsa albo przez mojego bloga. 
Aha... odbiór nośnika tylko osobisty w Warszawie. 

I jeszcze jedna rzecz, aby nie zawracać głowy. 
Film to bajka, ale nie tylko dla dzieci. 
MOIM ZDANIEM POWINIEN GO ZOBACZYĆ KAŻDY, BEZ WZGLĘDU NA WIEK! 
A Ministerstwo Edukcji powinno dopłacać do biletów i zwalniać z lekcji. Bo superważny to obraz.

Z A P R A S Z A M !

https://www.facebook.com/robert.piotr.mlynarczyk

czwartek, 16 lipca 2015

NIE DOPALACZOM!!!


NIE DOPALACZOM!!! czyli jak rozwiązać problem nie dający się rozwiązać.

Dziś pomysł zasłyszany u miłego pana noszącego rzadkie imię Witalis – jak rozwiązać nierozwiązywalny problem z dopalaczami?

Z tego co się słyszy, największym problemem z dopalaczami jest to, iż prawo nie nadąża za producentami, którzy tworząc coraz to nowe substancje grają na nosach legistratorom usiłującymi możliwie szybko umieszczać na właściwych listach substancji niedozwolonych nowe środki psychoaktywne lub ich składniki, tak aby policja i Sanepid mogli znajdować i wycofywać je ze sklepów.

Wojna ta jednak z góry jest skazana na niepowodzenie, no chyba że zrobi się tak, jak zaproponował pan Witalis.

Otóż, zamiast tworzyć listę substancji niedozwolonych, należy stworzyć listę substancji dozwolonych. I powiedzieć, że tylko takie produkty, które złożone są z substancji dozwolonych są legalne na Polskim rynku. A te co nie, to oczywiście nie.

Czyż to nie prosty, a genialny pomysł?
Zwłaszcza, że lista substancji bezpiecznych jest prawdopodobnie znana od dawna, bo wykorzystywana przez producentów żywności.
Proste?
Bardzo proste!!!


I na koniec wakacyjna, choć nie tylko ;-) fotka 



poniedziałek, 22 czerwca 2015

Systemy - zasada podstawowa

Dziś znów oczywista oczywistość. Przynajmniej dla mnie.

Otóż, każdy system powinien być stworzony po to, aby działał. Dla mnie to zasada podstawowa.
Tworzenie bytów, w tym systemów, które nie mają użycia (nie działają) jest bez sensu.
Oddzielną kwestią jest to, aby system był zaprojektowany optymalnie. To temat na potężną książkę. Kiedyś już zacząłem ją pisać, ale... zaprzestałem licząc, że uda mi się lepiej spieniężyć swoją wiedzę ;-)

Zilustrujmy więc zasadę podstawową przykładem prosto z życia.
Poniżej fotka przedstawiająca wejście do gabinetu jednego z lekarzy.
Popatrzmy co na niej widać.


Jest tu tabliczka z numerem pokoju oraz druga tabliczka na nazwisko i być może specjalizację lekarza (niestety pusta). Jak na razie nie ma do czego się przyczepić. Ale popatrzmy nad drzwi. Są tam dwie "żarówki" (nie wiem jak to inaczej nazwać; może "światełka") z napisami "WCHODZIĆ" oraz "NIE WCHODZIĆ".
I teraz mała zagadka. Co ma zrobić pacjent, który podejdzie pod te drzwi i chce się dostać do lekarza, a żaden z napisów się nie świeci? - czyli tak, jak na fotografii. Ma pukać (wchodzić) czy nie?

Jak widać ten system NIE DZIAŁA!!! Bez sensu więc było jego wprowadzenie.

Nie będę rozwodził się nad przypadkami pracy tego "systemu". Lepiej od razu napiszę jak ja bym to zrobił.
Otoż ja... zrobiłbym tylko jedno światełko z napisem WCHODZIĆ!
To by załatwiło wszystkie przypadki, a poza tym:
- byłoby najprostsze w komunikacji dla pacjenta
- byłoby najtasze w instalacji i eksploatacji
- byłby to układ z najprostszym sterowaniem (niestety czynnik ludzki też tu by był)
- byłby to układ najprostszy a przy tym realizujący funkcję informowania pacjentów kiedy mają wchodzić (oczywiście jeśli działałby w gabinecie lekarza pstryczek, a lekarz by go właściwie używał)


PS.
A co zrobił "pacjent" stojąc przed drzwiami i wyborem wejść czy nie? Otóż zapukał i wszedł. Ale zaraz usłyszał: "proszę nie wchodzić, mam teraz pacjenta". Czy to nie zabawne?

piątek, 19 czerwca 2015

Słodka Athena czyli jak walczyć ze zwątpieniem

Witajcie po dłuższej przerwie.

Dziś krótko o trudnym czasie zwanym zwątpieniem.
Trafiło się ono i mnie.
Powodów było parę, ale nie będę się nad nimi rozwodził. Powiem tylko, że mam to już za sobą.

A jak udało mi się powrócić do entuzjastycznego optymizmu?
Otóż obejrzałem bardzo fajny film, który nastroił mnie bardzo pozytywnie. Kraina jutra mu było, a tytuł oryginalny to Tomorrowland.

Polecam Wam ten obraz, jeśli tylko zniesiecie bajkę dla dużych i małych natury science fiction.
Film jest moim zdaniem świetny - bardzo mi się podobał. Tak bardzo że jak tylko będzie dostępny na DVD, to już pierwszego dnia sprzedaży pobiegnę go kupić. I będę go oglądał nie rzadziej niż raz na miesiąc. Bo nastraja on mnie nadwyraz optymistycznie i daje nadzieję, że moja "praca' nie idzie jednak na marne.

Tak więc deklaruję, że niedługo będą nowe wpisy na moich blogach i że nie umarła we mnie idea HOIRAK'a (a mało brakowało!).

Zatem bywajcie i... do zabaczenie w kinie ;-)

P.S.
A o co chodzi z tą słodką Ateną? A właściwie Atheną? Aaaa... to już musicie zobaczyć i ocenić sami idąc na Krainę jutra. Gra ją tak słodka dziewczynka, że w swojej słodkości może mieć tylko jedną konkurentkę - Dakotę Blue Richards w filme Złoty kompas. Taka jest przynajmniej moja skromna opinia.
Tylko obejrzyjcie wersję dubingowaną, bo jest on idealny. Trudno mi sobie wyobrazić żeby mógł być lepszy.

środa, 13 maja 2015

Multi multi loteria czyli brawo dla Totalizatora Sportowego

Jako zwolennik wykorzystywania wszelkich szans dawanych przez Los, biorę często także udział w różnorodnych konkursach czy loteriach. Zwłaszcza jeśli nie wiąże się to z większym wysiłkiem niż chwila poświęcona na "działania" w Internecie.

Tak jest właśnie z loterią "Multi multi" Totalizatora Sportowego promującą jedną z gier tego narodowego monopolisty.
Loteria jest naprawdę świetna! Chyba najlepsza jaką widziałem w ogóle i jaką Totalizator przeprowadził (bo to nie pierwsza taka ich "akcja").


Jej zalety to:
1. Dostęp do ewentualnych wygranych praktycznie za darmo (warunek trzeba pobrać specjalny, promocyjny kupon przy okazji zawierania gier lotto).
2. Bardzo dobra strona komunikacyjna dla graczy - świetny serwis internetowy (przejrzysty, prosty, funkcjonalny).
3. Niespecjalnie długi i zrozumiale napisany regulamin.
4. Dodatkow bonusy dla graczy (czasami pojawia się możliwość uczestnictwa w krótkim sondzie o Multi multi - po udzieleniu 4 prawidłowych odpowiedzi dostaje się bonus extra 10 kredytów).
5. Atrakcyjność nagród (jeden z samochodów ma wartość powyżej 80 tys. zł!!!).
6. Różnorodność nagród - można sobie wybrać "walkę" o zegarek czy mikser, notebook, lustrzankę... na samochodzie kończąc.
7. Moim zdaniem bardzo skuteczne promowanie gry Multi multi.

Ale jest też kilka wad, które pozwolę sobie wytknąć. Robię to w nadziei, że następna loteria będzie już idealna ;-)
1. Jest ograniczona tylko do osób mających dostęp do Internetu. Moim zdaniem możliwość udziału powinna być też dostępna za pomocą SMS. Przy czym oczywiście nie za cenę np.1,23 zł, ale za stawkę normalnej opłaty wiadomości tekstowej.
2. W regulaminie loterii oprócz wartości poszczególnych nagród powinna być podana także ich specyfikacja (choćby podstawowa)
3. Po zgłoszeniu (akceptacji) nagrody pojawia się komunikat informacyjny o grze Multi muli - vide foto poniżej. Moim zdaniem tekst ten powinien być uzupełniony o informację co do kosztu zawarciu takiego przykładowego zakładu. Czyli na przykład "... za co zapłacisz 10 zł".


Ale jak widać zalet jest więcej niż wad i są one dość drobne, zatem szczerze gratuluję i... zapraszam do tej zabawy. Chociaż to zmniejszy moje szanse na moją wygraną ;-)

niedziela, 10 maja 2015

HOIRAK - szansa dla Polski?

HOIRAK czyli incepcja urzeczywistniona

Dziś kontynuacja tematu z 1. kwietnia – zaszczepienia w moim umyśle pewnej idei. 
Było to co prawda w Prima aprilis ale bynajmniej nie potraktowałem tego jako żartu. Wręcz przeciwnie. Spawa jest nad wyraz poważna.
Niech o jej poważnym traktowaniu świadczy fakt, iż na rozmyślania poświęciłem kilka ładnych godzin, a 03-04-2015 zarejestrowałem domenę internetową HOIRAK.org.pl

Ale zacznijmy od początku. Od dwóch znaczących faktów.

Po pierwsze popatrzmy na frekwencję z wyborów parlamentarnych od 1989 roku (dane za Wikipedią):
1989 - 62,7%
1991 - 43,2%
1993 - 52,1%
1997 - 47,9%
2001 - 46,2%
2005 - 40,5%
2007 - 53,8%
2011 - 48,9%

Jak widać od 1991 roku (tylko w pierwszych wolnych było ponad 60%!)  głosuje mniej więcej połowa uprawnionych Polaków.
Z tych 50 procent przypuszczam, że jest do 10 procent ludzi, którym głosowanie może „sprawić trudność”. Na przykład ze względów zdrowotnych (nie mają siły pójść na głosowanie), czy też mieszkają w innej miejscowości niż są zameldowani i „brakuje im czasu”, aby przenieść się do innego okręgu wyborczego.
Pozostaje jakieś 40% innych osób. Ich można podzielić na dwie grupy. Tych, co nie wierzą w jakiekolwiek zmiany – uważają, że ich głos jest nieważny, bo nic nie zmieni. Oraz tych, co mają... wszystko do dupie. Czyli im to już jest zupełnie wszystko jedno.

Jest jeszcze drugi fakt. Niezaprzeczalny.
Że są ludzie, który chcieliby ten fakt zmienić. A więc zwiększyć frekwencję do np. 70 czy też 75%. Tyle byłoby bardzo przyzwoicie, nieprawdaż?
Znam przynajmniej dwie takie osoby. Jedną jestem ja sam – i dlatego podjąłem się tej "walki", drugą nieznany mi „typ” podpisujący się „Chojrak Polski”, który zagadał mnie na Facebooku.
Myślę, że takich osób, ba, jestem tego całkiem pewny, jest o wiele wiele wiecej.
Zatem.... 
D O   D Z I E Ł A! 
P O W S T A Ń M Y !!!

Oto, co już jest:
- domena HOIRAK.org.pl
- strona blogowa - http://hoirak.blogspot.com/
- profil na fajsie (niestety nie znam jego adresu sieciowego, ale można go odszukać wpisując w pole wyszukiwania „hoirak.org.pl”)
- ja, jako ktoś, kto postara się rozkręcić tę inicjatywę. Niestety, Chojrak Polski zrezygnował z udziału w tym przedsięwzięciu. No chyba, że szukał tylko jelenia, który zrobi za niego tzw. brudną robotę.
Jeśli tak, to... znalazł. Idealistę... naiwnego, czyli mnie właśnie!  ;-)


Czy ma być HOIRAK? Jakie są jego zadania?
I to jest najciekawsze w całej tej historii. Otóż, nie wiadomo czym on będzie. Może być zupełnie czym innym, niż zakładał to wspomniany wcześniej dziwny, anonimowy jegomość z Internetu.

W jego opinii i tak też są wstępne założenia, HOIRAK to „Historyczna Ogólnopolska Inicjatywa Reformująco-Aktywizująco-Kichając”. Czyli partia pod tę nazwą, która miałaby za zadanie odmienienie sceny politycznej w Polsce. Nie chodzi przy tym o kolejną partię jakich wiele, ale o... zupełnie nową jakość. I to w każdym aspekcie działania.

Co do ewentualnie propagowanych przez HOIRAK idei, to w zamyśle Chojraka Polskiego powinno to być mniej więcej tak jak poniżej. Ale to tylko wstępny plan. Jeśli twórcy ruch uznają, że inny „program” przekona do nich co najmniej 15-20% społeczeństwa, to modyfikacje są jak najbardziej możliwe, a nawet pożądane.


Zatem główne założenia (idee) HOIRAK'a to:

1. Żadnych obietnic wyborczych, żadnego populizmu!
Chociaż nie, może jedna obietnica by się znalazła. Że partia starałaby się działać dla dobra Polski. Nie pojedynczych osób czy nawet całych grup (wyborców), ale dla „dobra systemu”, czyli całej Polski i to koniecznie w perspektywie długoterminowej, a nie tylko do następnych wyborów.

2. Byłaby to partia wolności, równości i braterstwa (solidarności)
I tu kilka punktów, które „wymyślił” Choirak:
- zdecydowane „tak” dla związków partnerskich (choć „nie” dla jednopłciowych małżeństw i adopcji przez nie dzieci!)
- zdecydowanie „tak” dla konwencji antyprzemocowej
- zdecydowanie „nie” przeciw religii w szkołach. No chyba, że lekcje dotyczyłyby nie tylko chrześcijaństwa, ale wszystkich religii (choćby tych monoteistycznych) no i etyki, jako takiej (to nie prawda, że nie dałoby się tego zrealizować bo brakuje odpowiednio przygotowanych nauczycieli. Dało by się to zrobić bez problemów!)
- zdecydowane „tak” dla równości płci i orientacji seksualnej
/Czyli jak widać chojrak jest dość lewicujący ;-)/

3. Byłaby to partia „naprawcza” dzisiejszej rzeczywistości polityczno-gospodarczej Polski
- naprawa sądownictwa i wymiaru sprawiedliwości
- naprawa czy też wprowadzenie wreszcie kontrolingu w podległych rządowi urzędach, instytucjach i firmach (koniec z kumoterstwem i brakiem profesjonalizmu!)
- naprawa prawa, zwłaszcza podatkowego (chyba każdy zgodzi się z tezą, że 120 tysięcy interpretacji ordynacji podatkowej rocznie to wizerunkowa porażka państwa)
- wprowadzenie profesjonalizacji w zarządzaniu Państwem – np. powołanie zespołu niezależnych ekspertów (np. w miejsce Senatu RP), które byłoby ciałem doradczym rządu. Centrum im. Adama Smitha znakomicie by się mogło sprawdzić w takiej roli.
- poprawa funkcjonowania służby zdrowia
- wprowadzenie odpowiedzialności osobistej za popełniane błędy czy nieprawości
- naprawa debety publicznej - zamiast przekrzykiwać się w telewizyjnych dyskusjach członkowie HOIRAK'a powinni tylko delikatnie kichać kiedy adwersarz by kłamał (i tylko wtedy, różnice poglądów nie dawałby by do tego prawa!)

4. Wprowadzenie zupełnie nowej jakość w działaniach partii i jej członków
- partia typu wirtualnego, gdzie większość działań dokonywała by się w Internecie, tzn. praktycznie bezkosztowo
- minimalizacja kosztów funkcjonowania (wszelkie nadwyżki finansowe, np. z dotacji państwowych, przekazywane byłyby na cel społeczny)
- pełen „profesjonalizm” członków partii – zero tolerancji np. dla ekscesów alkoholowych, drogowych czy obyczajowych. Członek partii musiałby też być „diamentowy”, co do swoje uczciwości
- brak wolności natury światopoglądowej. Każdy deklarowałby, to znaczy popierał wspólnie przyjęty program w momencie wstąpienia do partii. Jeśli ktoś by się „nawrócił” w trakcie kadencji sejmu, musiałby wystąpić z partii i powinien złożyć mandat poselski

5. Byłaby to partia zupełnie nowych ludzi
Być może można by się wesprzeć kimś już w polityce znanym, ale mogłyby to być tylko jednostki. A wszyscy inni powinni być nowi. Inicjatywa ta adresowana jest więc idealnie do ludzi młodych. Tych, którzy np. zaraz po studiach chcieliby się sprawdzić w polityce lub zrobić coś dobrego dla swojej ojczyzny. Wszak bierne prawo wyborcze nabywa się w Polsce wraz z ukończeniem 21. roku życia. Czy zamiast narzekania czy rewolucji nie lepiej jest dokonać zmian na drodze ewolucji? Czyż nie lepiej zostać posłem z immunitetem i wysoką pensją niż emigrować na wyspy na zmywak? 


Co zatem trzeba zrobić.
1. „Porwać” ludzi, np. studentów politologii
2. Napisać statut i program polityczny partii
3. Zebrać odpowiednią ilość podpisów
4. Zarejestrować partię
5. Rozpropagować jej idee
6. Zaistnieć na polskiej scenie politycznej.

Pierwszą z tych rzeczy zajmę się osobiście. 
Pozostałe zostawię innym. Powody tego są dwa. Po pierwsze nie zamierzam nigdy być osobą publiczną, gdyż zrujnowałby to moje dotychczasowe życie, z którego jestem całkiem zadowolony. Po drugie, nie mam na to czasu. Dużo szybciej niż ja napiszą odpowiednie dokumenty (na pewno statut) ludzie z młodszymi umysłami, którzy jeszcze dodatkowo interesują się polityką lub się nią zajmują profesjonalnie bądź na uczelni.

Tak więc potrzeba będzie na początek kilku osób, zakładam że 3-5, którzy mogliby przygotować całą tę „zabawę”. A potem już tylko spora doza pracy i odrobina przychylności losu mogłaby doprowadzić nas do sukcesu.

No to tyle na tę chwilę. Musze kończyć i gnać na głosowanie. Bo ja oddaję swój głos zawsze! Jeszcze się nie zdarzyło abym „zawiódł”.

A co do idei HOIRAK’a.
Ja już zacząłem działać. A Wy?
Zrobicie coś "z tym", czy pozostaniecie bierni?


PS.
1.
Przypuszczam że co do tego kichania w nazwie, to Chojrakowi zabrakło pomysłu jakie tam słowo wstawić aby cały wyraz (hoirak) się zamknął.
Jeśli macie inny pomysł, to oczywiście można to zmienić. Tak samo jak całą resztę.
Chociaż nie, nie wszystko. Nie przekażę domeny jakimś oszołomom, których ideą nie mógłbym się zarazić, np. skrajnym prawicowcom. Ale sprzedać tak. Cena... 100 000 zł, które przekażę na cele charytatywne.

2.
W dzisiejszych wyborach prezydenckich jest kilka osób antysystemowych, którzy być może zaistnieją na scenie politycznej Polski i będą mogli coś zmienić. Zobaczymy. Zobaczymy jaka będzie frekwencja. Jeśli znowu poniżej 60% to uważam, że HOIRAK jest jak najbardziej potrzebny.
A jak nie będzie potrzebny bo zaistnieje siła polityczna, która mogłaby dorównać siła dwu naszym hegemonom, to pomysł ten będzie tylko jednym z wpisów na moim blogu. 
Mam nadzieję że dość ciekawym i zgodnym z samą ideą optymalizacji.

3. 
Pomyślcie sami, czy to nie było by śmiesznie jakby media podawały wieści typu:
„Dziś HOIRAK zaproponował nowy gabinet” ;-)

sobota, 9 maja 2015

Bóg: rzeczywistość czy fikcja?

Oto dziś podnoszę rzucaną przez ateistów rękawicę.
Zajmę się jedną z najważniejszych spraw w życiu. Taką przynajmniej jest w moim przypadku. Zahacza ona o pytanie, jak poskładany jest świat. Jak on do diabła działa? Skąd się wziął?

Długo zastanawiałem się jak poprowadzić ten wpis. Ważny, a zarazem trudny. Z początku myślałem żeby rzucić tylko kilka haseł. Kilka myśli, które mogłyby samoistnie roztworzyć klapki "wątpiących". Potem przyszła jednak refleksja. Doszedłem do wniosku, że napiszę znacznie więcej. A wczoraj postanowiłem dodać jeszcze coś na początku, co może być przyczynkiem do powstanie nowej religii. Religii, którą można by nazwać "homo sapiens milion anno domini".
Zatem... zaczynajmy!

Jest bowiem koncepcja, według której wszystko, co się dzieje w naszym świecie można wyjaśnić bez odwoływania się do pojęcia Boga.
Ideę tę poznałem oglądając program z cyklu "Tajemnice wszechświata z Morganem Freemanem" (tytuł oryginalny "Through the Wormhole").

Otóż, w odcinku o Bogu pokazali faceta, notabene pracownika NASA, który wierzy, że jesteśmy tylko symulacją komputerową superkomputera z przyszłości. Pogląd taki oparł na bardzo prostym rozumowaniu.
Usłyszałem, już teraz można wykreować świat będącą dość dobrym odzwierciedleniem rzeczywistości - na przykład w grach komputerowych typu Sims. Ważne jest przy tym to, że moc obliczeniowa współczesnych superkomputerów dorównuje ponoć mocy obliczeniowej mózgu ludzkiego i podwaja się mniej więcej co 13-15 miesięcy. Co więc będzie za dekadę? A co za tysiąc lat? A jakiej mocy maszyny będą za milion lat? Potęga ich będzie po prostu niewyobrażalna! I nie trudno się zgodzić z takim założeniem.

Więc teraz już tylko wystarczy założyć możliwość stworzenia "elektronicznej" inteligencji (świadomości), o czym mówi się już od jakiegoś czasu, że będzie to możliwe, i dochodzimy do momentu, w którym... wszystko staje się proste. I wielki wybuch, i czarna energia, i życie. I wszystko inne, nawet opętanie przez diabła czy przeczucia, które do cholery się sprawdzają, a które przecież miewamy (nawet mężczyźni!).
Takie założenia wyjaśnia dokładnie wszystkie obserwowane zjawiska, bo wszystkie one są tylko komputerowa realizacją świadomie wyreżyserowanego świata, w którym wprowadzono odrobinę chaosu w postaci wolnej woli człowieka.
Czyż to nie cudownie proste i logiczne rozwiązanie?!?
Mnie osobiście ten pomysł bardzo się podoba.

Taaak... ta teoria jest całkiem dobra. Ma tylko jedną, acz poważną wadę. Mianowicie taką, że jeśli taki genialny algorytm generujące świadome programy czyli wirtualnych ludzi miały istnieć, to czemu miałoby to wszystko służyć?
Innymi słowy, co kierowałoby takim programistą-stwórcą, żeby stworzyć nasz wszechświat i dać nam wolną wolę. Czyżby ciekawość co z tego wyniknie? Hm... śmiem wątpić. Przecież nie każdy lubi obserwować mrówki w swoim kopcu, a jeśli nawet, to zawsze musi przyjść chwila kiedy taka "gra" może się człowiekowi znudzić.
No chyba, że nasz komputerowy "bóg" nie ma nic z człowieka!

Ta koncepcja ma jednak jeszcze jedną ważną konsekwencję.
Nie odpowiada na pytanie skąd wziął się nasz bóg-programista za powiedzmy milion lat? No skąd?
Wracamy więc do punktu wyjścia.

Czy istnieje Bóg i skąd się wziął?
Ale nim odpowiem na pytanie, dlaczego uważam że ON istnieje, zatrzymajmy się nad jego definicją.
Kogo można nazwać Bogiem?
Dla mnie musi on posiadać tylko jeden atrybut - nieograniczoną, niewyobrażalną moc. Czyli takie "narzędzie", które pozwala wywołać na przykład wielki wybuch, czy obserwowane od jakiegoś czasu oddalanie są galaktyk. Albo życie na naszej planecie.
W tym miejscu odpowiem na ciekawe pytanie "ateistów" - "czy Bóg może stworzyć kamień, którego nie mógłby podnieść?". Odpowiedź brzmi: tak, może!
A jak rozwiązać ten paradoks? A prosto. Należy odnieść się do czegoś co mógłbym nazwać następstwem czynności w zdefiniowanym na daną chwilę świecie.
A więc Bóg tworzy kamień tak ciężki, że nie może go podnieść działa w określonych warunkach, które są ustalone na daną chwilę. Nie wiadomo bowiem, co będzie w przyszłości, gdyż jak powszechnie wiadomo "wszystko jest możliwe".
A więc kamień powstaje. I po chwili nasz wszechmogący Bóg siłą swoje woli (albo w jakiś inny sposób, cholera Go jasna wie) przybiera na sile, czyli tworzy inny "rodzaj rzeczywistości" i już podniesienie kamienia staje się możliwe.
Takie rozumowanie uważam za całkiem słuszne, logiczne i możliwe do przyjęcia.
Nie przeczy ono w mojej opinii zdrowemu rozsądkowi.

Jak widać z powyższego moja definicja nie zakłada konieczności aby Bóg był dobry. Hm... pomyślicie, skoro tak, to można by go też nazwać diabłem, tak?
Niech odpowiedzią na to pytanie będzie motto mojej ulubionej książki:
"... Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły, 
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."

Podstawowym, a właściwie jedynym argumentem swojego niedowiarstwa jest dla ateistów pytanie "skąd wziął się Bóg? Bo jeśli ktoś go stworzył, to znaczy że jest wyższy Bóg, który przeczy podstawowemu założeniu Boga jako istoty najwyższej".

Ja nie wiem skąd się wziął Bóg?
Ale podzielam pogląd, że wszystko jest możliwe.
Zatem mogę przyjąć za możliwe iż Bóg istniał zawsze. Jak na przykład materia czy energia - bo skąd się ona wzięła?
Drugą możliwością jaką widzę, jest to, że Bóg stworzył się sam! Być może jest on naturalną konsekwencją "porządkowania się materii" w naszym wszechświecie. No bo czemuż by nie?
Skoro ateiści zakładają, że mózg ludzki czy takie dajmy na to DNA powstało samoistnie, to czyż nie byłoby logicznym założyć, że możliwym jest też, że na drodze ewolucji może powstać taka siła czy inteligencja, która może stworzył inny wszechświat jak Bóg właśnie? Dla mnie to całkiem przekonywująca idea.

Drugim i jedynym jaki widzę argumentem na nieistnienie Boga jest fakt iż mamy starość, choroby, wojny, nieszczęścia i inne tego typu "kiepskie" rzeczy.
Owszem mamy. Ale co z tego?
Czyż jeśli założymy na chwilę postulat istnienia Boga to nie powinniśmy założyć też, że jest on sprawiedliwy. A sprawiedliwość wyklucza interwencje boskie na szeroką skalę. Bo jeśli by do nich doszło, to musiałyby one dotyczyć wszystkich ludzi. Zatem Bóg musiałby ustanowić raj na Ziemi.
Wydaje mi się to pozbawione sensu.
Dużo prostszym i słuszniejszym rozwiązaniem jest danie człowiekowi możliwości działania (ciała i umysłu) oraz wolnej woli i sprawdzenie, co on (człowiek) z tym zrobi.

Tak więc jestem zdecydowanym przeciwnikiem opiekuńczej roli Boga. Owszem, może się to zdarzyć od czasu do czasu - np. niewytłumaczalne uzdrowieni, ale to jednak wypadki naprawdę szczególne zdarzające się kilkakrotnie w skali globu.
Moim zdaniem przyjął on rolę obserwatora. Patrzy sobie po prostu z niebios (które moim zdaniem są innymi wymiarami), co ludzie robią ze swoim życiem.
To dla mnie jasne jak amen w pacierzu.

Czyli ci, którzy obarczają Boga za nieszczęścia na świecie... błądzą po prostu.
ON NIE JEST ZA TO ODPWIEIDZIALNY!

Jakie ja mam powody by wierzyć w Boga?
Jakie są ku temu przesłanki? Bo nie dowody, gdyż takich być nie może, z oczywistego i zaplanowanego przez Stwórcę powodu.

Oto one, w kolejności narastania ich ważności. Wszystkie są one dla mnie niewytłumaczalne i kardynalne.
1. MATERIA
2. ŻYCIE
3. INTELIGENCJA
4. UMYSŁ/ŚWIADOMOŚĆ
5. MIŁOŚĆ


Materia
Jak to jest możliwe, że ona w ogóle istnieje?
Bo bez względu na to czy założymy tzw. model Bohra atomu czy Schrodinger'a, to na mój "chłopski" rozum aby elektrony mogły "krążyć" wokół jądra muszę posiadać energię. Dlaczego elektrony jej nie tracą z biegiem czasu? Skąd to niewyczerpane źródło energii?
W tym podpunkcie wspomnę tez o tzw. czarnej energii i materii? Skąd one się biorą, jaka jest ich natura?
Pomimo ogromnego poziomy wiedzy i techniki współczesnej ludzkości, ludzie nie mają pojęcia jak na to odpowiedzieć. Wniosek - są na Ziemi (czytaj w kosmosie) rzeczy, "o których się filozofom nie śniło".

Życie
To dla mnie jeszcze większa zagadka niż wspomniana powyżej czarna energia.
Bo pomyślcie, jak złożonym układem jest np. układ nerwowy człowieka czy system echolokacji nietoperza?
I że każda komórka to tak naprawdę potężna fabryka biochemiczna, której ludzie nie zbudują jeszcze bardzo bardzo długo (o ile w ogóle!!!).
Moim zdaniem i z tego co wiem nie jestem w tym odosobniony, powstanie życie przeczy drugiej zasadzie termodynamiki która mówi że "entropia układu rośnie". Nie wdając się w naukowe wyjaśnienie - zainteresowanych odsyłam do netu, zobrazuję to przykładem spotkanym w jednym z programów na kanale Discovery.
Otóż załóżmy że DNA, które jest podstawową cegiełką życia, jest zamkiem z piasku na plaży. Ma on cztery wieże, zamek główny i mury dookoła. I teraz co jest bardziej prawdopodobnym:
1. Czy ten zamek usypany został samoczynnie przez wiatr?
2. Zrobił go mały chłopczyk bawiący się na plaży?
Dla mnie wybór jest oczywisty!

I jeszcze dwie ważne sprawy w temacie "życie".
Czy widzicie, że aby ono mogło zaistnieć w przypadkowy sposób (przyznam tu, że teoretycznie jest to możliwe! Może jak 1 do tryliona trylionów, ale jest) to musiałoby się "zacząć w bardzo wielu punkach jednocześnie", tak aby zaczęły funkcjonować łańcuchy pokarmowe.
Czy to nie byłoby dziwne? Taki dodatkowy globalny zbieg okoliczności?

No i na koniec teoria Darwina.
Czy naprawdę myślicie, że wystarczy założyć, iż kiedyś tam powstał w praoceanie pierwszy chemiczny związek organiczny i dołożyć do tego kilkaset milionów lat, by... wyszedł człowiek?
Dla mnie przyjęcie takiej tezy jest dość naiwne.
Bo... każda zmiana dokonuje się nie przez miliony lat ale w jednym pokoleniu. Następnym pokoleniu!
Dlaczegoż więc nie obserwujemy dalszej ewolucji gatunków?
Dlaczego człowiekowi nie próbują rosnąć skrzydła czy macki czy np. dwa członki w przypadku mężczyzn, dla których problem impotencji może być dokuczliwy?
Nauka nie zna takich przypadków! A zwierząt i roślin jest na Ziemi naprawdę dużo. Czy one wszystkie boją się ewoluować? Dlaczego?

Inteligencja, umysł (świadomość)
O ile powstanie życia nosi w moim odczuciu znamiona prawdopodobieństwa, czyli że mogło powstać przypadkiem, to ta dwójka jest w moim odczuciu zupełnie niewytłumaczalna.
Nikt mi nie wmówi, że jak zamknę w pokoju miliard miliardów atomów i poczekam miliard miliardów lat to potem będę mógł  zadać dowolne pytanie i tym pokoju i dostanę na nie odpowiedź.
To dla mnie niedorzeczne!

LOVE
Największa "magia" moim zdaniem.
Niespotykana wśród zwierząt. No bo czy słyszeliście by któreś z nich poświęciło własne życie aby ratować innego dorosłego przedstawiciela swojego gatunku. Tak, to się zdarza ale tylko w odniesieniu do dzieci. W świecie dorosłych nie słyszałem o takim przypadku.
Miłość i wolna wola to największe atrybuty dane nam od Boga. Bez nich życie byłoby bez sensu!

I jeszcze jeden argument "za".
Jedynie założenie istnienia Boga daje mi możliwość wytłumaczenia sobie obserwowalnej rzeczywistości.

Ta wiara... to przekonanie, daje mi też spokój i pogodę ducha!

środa, 6 maja 2015

Zbędny kupon promocyjny czyli dzielmy się niepotrzebnym

- Będziesz dziś w Wola Parku?
- Nie, nie wybieram się. A co?
- Bo mam dwa kupony promocyjne do C&A. Każdy na 25% rabatu na jeden wybrany produkt. Może byś coś sobie kupił?
- Ale ja nic nie potrzebuję. Wszystko już mam.'
- Ale to 25% mniej. Może jednak coś znajdziesz.
- A jak nie znajdę?
- To wtedy oddasz kupon komuś w sklepie. Może komuś innemu się przyda.

Obdarowany pomyślał wtedy. "Pojechać nie zawadzi. To prawie po drodze. Jadę zatem".
I tak właśnie się stało!
Jedna rzecz zotała kupiona, notabena taka, o której downo już wspomniana osoba rozmyślała (tylko przez tę głupią sklerozę o niej zapomniała), a drugi kupon trafił w ręce przypadkowej pani, która akurat się "nawinęła" w salonie C&A. Wydawała się być całkiem zadowoloną, choć na zagadnięcie nie zareagowała wcale entuzjastycznie (zwykle ludzie nie lubią być zaczepiani!).

Moi drodzy!
Jeśli coś podobnego Was spotka, czyli macie jakieś rzeczy, kupony promocyjne, czy inne korzyści, które nie są Wam potrzebna lub których nie wykorzystacie, to proszę, przekaż je innym.
Może im sie przyda.
To może wymagać pewnego wysiłku, na przykład pojechania do sklepu, skąd akurat są kupony promocyjne czy przejścia się po sąsiadach w bloku, ale zaręczam że warto. 
Nawet tylko dla własnej satysfakcji.

A powiem wam w sekrecie, ze gdyby większość ludzi tak robiła, to świat byłby o wiele lepszy.
A czyż nie byłoby lepiej żyć w lepszym święcie?


wtorek, 5 maja 2015

Huzia na Józia czyli jak dobrze wypaść w debacie prezydenckiej

Dziś krótki wpis nawiązujący do dopiero co się odbyłej debaty kandydatów na urząd prezydenta RP.

Co zrobić aby dobrze wypaść w debacie?
- przygotować się merytorycznie, do czego zaliczę także, oprócz znajomości garści danych i faktów (i to tych prawdziwych, błagam!), odpowiadanie na zadawane pytania, a nie "od czapy",
- dobrze wyglądać,
- być swobodnym... rozluźnionym (może łyknąć jednego głębszego dla kurażu?),
- być... Januszem Palikotem, który z całą pewnością przeszedł profesjonalne szkolenie z mowy ciała (no chyba że jest zdolnym samoukiem).

poniedziałek, 4 maja 2015

Prawie idealne ogłoszenie czyli o czym nie wolno zapomnieć

Znów przykład prosto z życia.

Jakiś czas temu na klatce schodowej pewnego warszawskiego bloku, pojawiło się takie oto ogłoszenie:


Popatrzmy co w nim znajdziemy.
Niby wszystko "pięknie". 
Jest i kto ogłasza (pieczątkę zarządcy nieco obciąłem aby zaoszczędzić na miejscu), i czego dotyczy ogłoszenie, no i co i kiedy powinni zrobić mieszkańcy bloku. 
Ale zatrzymajmy się nad tym ostatnim. Czy rzeczywiście ogłoszenie wyczerpuje oczekiwania, co do działania mieszkańców? Czy tylko po ich stronie jest udostępnienie lokali?

Otoż nie, moi Państwo!
Bo oprócz wpuszczeniu miłego pana elektryka do chałupy, trzeba mu jeszcze udostępnić gniazdka elektryczne.
A nie jest to wszystko jedno, zaręczam.

Nie wiem jak było w innych lokalach ale na pewno w jednym z nich trzeba było przesunąć stolik, tudzież stół  z krzesłami w jadalni, no i zrobić też lekkie "przemeblowanie" w sypialni.

A wystarczyło napisać:
"Udostępnienie lokali oraz gniazdek elektrycznych obowiązkowe".

Jasne, ktoś mógłby powiedzić, że to przecież oczywiste. To prawda, ale jednak nie wszyscy o tym pomyśleli. 
Stąd ta mała podpowiedź na dziś - myślmy, co dokładnie chcemy przekazać odbiorcy. 
Im więcej będzie on wiedział, tym lepiej.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Wielkanoc, czyl jak świętować

Na chwilę przed świątecznym wielkanocym śniadankiem chciałem powiedzieć, jak moim zdaniem powinno się świętować.
I wcale mi chodzi mi o to, żeby się nie objadać, bo to się taczej nie uda ;) ale o to żeby się dzielić z innymi. Także jedzieniem, ale przede wszystkim istnieniem, że się tak wyrażę.

W świętach oprócz radości ja widzę zawszse też nutkę smutku. Sprawiają to ludzie samotni. Tacy, co to nie mają do kogo przysłowiowej gęby otworzyć by zamienić choćby kilku słów. Oni mają to na codzień, ale myślę sobie, że w święta jest to szczególnie bolesne.
Wiem, że jest wiele akcji organizowanych prze Caritas oraz inne organizacje, a nawet restauracje czy osoby prywatne, ale nie mają one charaktru powszechego, a poza tym dają one tylko namiastkę normlanego świetowania, takiego, jakie się pamięta z dzieciństwa i za którym się tęskni.

Dlatego ja widziałbym to tak. Apel ten gównie do Chrześcijan, ale także do wszystich ludzi dobrej woli.
1. W każdej parafii powinno się znaleźć ogłoszenie, powiedzmy na miesiąc przed świętami, że orgnizowane "święta dla samotnych w domach Chrześcijan" i uprasa się zarówno jednych i drugicz (czyli tych samotych właśnie oraz tych, co to mogą samotną osobę przyjąć na tych kilka godzin do swojego domu).
2. O tym ogłosznieu powinno się informować podczas każdej ze mszy i zachęcać oczywiście do wzięcia udziału w tej akcji.
3. Na 3 dni przed świętami powinno się zebrać jednych i drugich (oczywiscie nie fizycznie, wystarczyłoby mieć ich nazwiska i adresy, tydzież numery telefonów) i odpowidnio ich sparować. Odpowidnie ogłoszenie mogłoby się znaleźć na tablicy ogłoszeń, np. w Wielką Sobotę. Wtedy wszyscy przychodzą święcić pokarmy!
4. Cieszyć się z "dobrego uczynku", bo na 100% ktoś nie pozostałbym samotnym w święta. Jeśli byłaby to tylko jedna osoba, to też warto!
5. Podsumować po 2-3 tygodniach tę akcję i zapowiedzieć że będzie ona kontynuowana w kolejnych latach.

I to wszystko.
I osobiście żarliwie bym się pomodlił, aby to się udało.

I kończąć już jeszcze tylko dwie sprawy:
1. Wesołych Świąt, moi mili. Miłości, zdrowia i radości (w takiej właśnie kolejności) Wam życzę!
2. Rok temu, w Wielką Sobotę, zrobiłem ważny, z mojego puntku widzienia wpis. Sięgnijcie do niego, bardzo proszę - http://praktykaoptymalizacji.blogspot.com/2014/04/moi-drodzy-parafianie.html

PS.
Są jeszcze bezdomni, którzy smucą mnie jeszcze bardziej. Ale o nich powiem przy okazji opisywania idee fix 3.

środa, 1 kwietnia 2015

INCEPCJA istnieje, czyli jak jednym e-mail zmienić świat

"Incepcja jest możliwa" - to zdanie wypowiada Leonardo DiCapio w filmie Christophera Nolana.
I wiecie co Wam powiem?
To chyba prawda!
Bo chyba sam doznałem takiego stanu.
Dostałem bowiem maila. Zawierał dość "interesującą" treść. Bardzo interesującą, jak to oceniłem po długiej reflekcji.
Co gorsza, czym więcej się nad nią zastanawiałem, tym bardziej mnie ona zajmowała. Ba, tym bardziej zostawałem ją porywany. Rozmyślałem nad nią kilka godzin, a potem podjąłem decyzję.
To ważna decyzją. To... zobowiązanie. Że postaram się nie dać umrzeć tej idei. Bo jest ona naprawdę wzniosłą. No i ma zwiazek z ideą naprawiania rzeczywistości. Czyli muszę ją wesprzeć. Wesprzeć z całych sił.

Co to za idea i co będę miał Wam do powiedzenia w jej temacie ujawnię 10 maj.
Tak więc zajrzyjcie do mnie tego właśnie dnia, a poznacie sposób jak będzie można zmienić rzeczywistość.
Im dłużej nad tym myślę, tym bardziej uświadczam się w przekonaniu że "to" się może udać.
Jeślibyście tylko, drodzy Internauci, wsparli tę inicjatywę.
Tak więc prosże Was - nie przegapcie 10 maja. To może być ważna sprawa w dziejach Polski.
ZAPRASZAM!

PS.
A jeśli ktoś nie widział filmu Incepcja, to osobiście go polecam. Pomimo nieco naciąganego scenariusza, film naprawdę świetny, bardzo dobrze zrealizowany. Warty zabaczenia na 120%!

wtorek, 31 marca 2015

Zaspany miś czyli wiosenne porządki A.D.2015

Kurcze... jak ten czas gna! A może to nie czas, tylko my gnamy.
Pomyśleć, że kilka tygodni temu miałem zamiar zrobić wpis na pierwszy dzień wiosny - "uporządkować kilka spraw", a dziś się okazało, że wiosnę już mamy od ponad tygodnia. Ależ ze mnie gapiszczon! Aż wstyd.

Jak widać jestem jak ten zaspany miś, co się przebudził z zimowego snu i zastanawia się ktróy borsuk zasunął mu odłożone w gawrowej lodówce ryby ;-)

Ale już się obudziełem, zatem do dzieła!
A więc tak....

Nie wiem czy dziś zdążę to zrobić, raczej nie, ale w ciągu najbliższych dni pojawią się nowe strony mojego bloga.

Będą to:
  • dlaczego?
  • rekomendacje
  • cytaty
  • co dalej?

Tak więc zapraszam, bo myśle że to podniesie jakość mojego bloga.

A skoro o nim mowa, to dziękuję wszystkim odwiedzającym za obecność. Mój licznik przekroczył ponad 4300 odsłon, co mnie niezmiernie cieszy. Bo jeśli treści tu zawarte choć co setną osobę zmobilizują do myślenia, to będę to uważał za osobisty sukces.
Zatem dziękuję i pozdrawiam, moil mili.
Trzymajcie się cieplutko!

poniedziałek, 30 marca 2015

Make love not war - czyli jak zaprowadzić pokój na świecie

Witajcie po długiej przerwie!
Powody tego były zasadniczo dwa. Mój notebook, staruszek Asus X51R odmówił posłuszeństwa, a po drugie... kiedyś tam obiecywałem że nie będę pisał o bzdurach. A przynajmniej nie do czasu, kiedy zajmę się kilkoma poważnymi sprawami. No i jak już zacząłem myśleć jak je rozwiązać (te poważne problemy), to moja prawie łysa czacha zaczęła dymić że aż straż pożarna musiała przyjechać gasić ten niecodzienny pożar ;-)
No nie... żartuję. Tak źle nie było, choć naprawdę musiałem wysilić umysł przeprowadzając kilkakrotnie burzę jednego mózgu.
No i poza tym jeszcze przez dwa tygodnie byłem chory. Tak więc wybaczcie. Teraz powinno pójść już lepiej z tym moim "nikomu niepotrzebnym" blogiem.

A więc...
Mając do wyboru głód na świecie i wojny, o których kiedyś wspominałem, wybrałem to drugie. Dlaczego tak, opowiem przy okazji pomysłu na rozwiązywanie problemu głodu na świecie, choć liczę, że część z Was sama na to wpadnie.

Jak więc rozwiązać konflikty zbrojne na naszej planecie?
Mam 3 rozwiązanie tego problemu. Omówię teraz pokrótce każde z nich.
Aha... pominę dwa pomysły które uważam ze niewarte omówienie. Są to przestępcze przejęcie władzy na świecie (choć z drugiej strony jest takie powiedzenie, że "cel uświęca środki") oraz działanie siły wyższej, czyli np. kosmitów.

A więc "normalne" sposoby zakończenia konfliktów zbrojnych na świecie przedstawiają się następująco:

1. Wspólpraca międzynarodowa
To prosta koncepcja. Opiera się na tym, że liderzy powiedzmy 30 najpotężniejszych państw świata zbierają się do kupy i postanawiają iż "kończą wszystkie konflikty zbrojne", choćby za cenę nowych, ale krótkotrwałych walk z grupami, które nie chcą się rozbroić i poddać na apel społeczności międzynarodowej.
Tak, to trochę radykalny sposób, bo zakładałby eskalację działań wojennych. Ale liczę, że byłaby ona krótkotrwala. Oczywiście wymagałaby ona podjęcia wszelkich działań zmierzających do realizacji celu głównego.
Uważam ten sposób za możliwy do realizacji, ale niestety dość mało nierealny. Niestety!
Nie wszystkim bowiem zależy na wygaszeniu konfliktów zbrojnych. Ba, są tacy którzy je podsycaja lub nawet wywołują. Bo z nich żyją. I to zarówno osoby prywatne, jak i rządy państw.

2. Trzech filantropów czyli ogólnoświatowy spisek ludzi dobrej woli
Ten sposób opiera się na działaniach kilku miliarderów - założyłem że trzech, którzy zaangażowali by się osobiście (także swoim majątkiem) w relizację tego szczytnego celu.

Sposób działana widziałbym dwutorowy:
- stworzenie gazu usypiającego nie powodującego znaczących działań ubocznych - plan A
- opracowanie sposobu neutralizacji prochu lub innego materiału wybuchowego miotającego stosowanego w nabojach broni palnej - plan B

No i po kilkuletnich pewnie przygotowaniach, na opracowanie samych technologii, jak  również przygotowaniami do dnia X (przygotowaniu środków przenoszenia gazu nad obszary, gdzie występują konflikty zbrojne oraz "podmiankę" normalnej amunicji, na taką którą można zneutralizować) można by podjąć akcję próby zmiany świata.
Plan A polegałby oczywiście na rozpyleniu nad terenami walk gazu usypiającego (oczywiście warto by wcześniej pozbawić strony konfliktów w dostęp do masek przeciwgazowych), po ktorym "czyściciele" przeszliby po terenach śpiących zabierając im środki walki, łączności, zaopatrzenie, etc. Można by "parę osób" dodatkowo aresztwać, jeśli miałoby się dowody ich np. zbrodnie wojenne). Plan B realizowałby się jednoczśnie z planem A i miałby on za zadanie wzmocnienie skutków akcji, a tam gdzie jednak nie dałoby się uśpić walczących, na wkrocznie tam "jednostek stabilizujących".

Sposób powyższy uważam za możliwy, choć cholernie trudny do przeprowadzenia. Największą trudność widzę w zachowniu wszystkiego w ścisłej tajemnicy. Bo działałania na skalę globalną wymagałyby zaangażownia ogromnej liczby osób i wątpię aby któraś z nich się nie wygadała, na przykład mediom.
Jedyny sposób aby temu przeciwdziałać, to albo zastraszenie - wszak jak napisałem wcześniej, jest odpowiednie do tego przysłowie, bądź poprzez znaczącą gratyfikację finansową, jeśli wszystko zakończyłoby się sukcesem. No chyba, że zaangażowani zostaliby do tego ludzie "poważni i uczciwi", dla których idea byłaby ważniejsza niż doraźne korzyści.

3. Make love, not war
Trzeci sposób jest najprostrzy i możliwy do przeprowadzenia w jednej chwili.
Wystarczy uwierzyć w istnienie Boga i przyjąć zasadę, że jeśli On stworzył życie, to nie po to aby ludzie na wzajem je sobie odbierali.
Takie rozumowanie jest oczywistą oczywistością. I myślę... mam nadzieję, że jeśli ludzie by sobie to uświadomili, to zarzewia walki wygasłyby w jednej chwili. Wszak Jezus mawiał "kochajcie nieprzyjaciół swoich".

Pytanie tylko, jak to zrobić? Jak przekonać ateistów czy wątpiących, że "nie mają racji"?
Podejmę tę rękawicę w następnym wpisnie. Zrobię go prawdopodobnie 21. kwietnia.
Dziś powiem tylko że Bóg istnieje! I że są ku temu obiektywne przesłanki.
Nie dowody! Bo takich być nie może.
Ale przesłanki są! I są niezaprzeczalne!

czwartek, 5 lutego 2015

Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy

Dziś sprawa poruszająca wielkich i małych tego świata, w tym osobiście mnie - Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.

Nie będę się wdawał w jałowe dyskusje, bo na pewno i tak każdy pozostałby przy swoim własnym zdaniu, ale nie mogę pozostać bierny wobec "argumentacji" pana Ziobro w programie "Kropka nad i". Otóż artykuł 12. na który tak szumnie się powoływał pan Z. mówi:


Artykuł 12
Zobowiązania ogólne
1. Strony podejmą działania niezbędne by promować zmianę społecznych
i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn w celu wykorzenienia
uprzedzeń, zwyczajów, tradycji oraz innych praktyk opartych na idei niższości
kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn.
2. Strony przyjmą niezbędne regulacje prawne i inne środki by zapobiegać
wszystkim formom przemocy objętym zakresem niniejszej konwencji,
popełnianych przez osoby fizyczne lub prawne.
3. Przy podejmowaniu wszelkich działań zgodne z postanowieniami niniejszego
rozdziału uwzględnia się i zaspokaja specyficzne potrzeby osób narażonych na
przemoc ze względu na szczególne okoliczności oraz należy mieć na względzie
prawa człowieka wszystkich ofiar.
4. Strony podejmą działania niezbędne by zachęcać społeczeństwo, zwłaszcza
mężczyzn i chłopców, do aktywnego udziału w zapobieganiu wszystkim
formom przemocy objętym zakresem niniejszej konwencji.
5. Strony czuwają, by kultura, zwyczaje, religia, tradycja lub tzw. „honor" nie
były uznawane za usprawiedliwiające akty przemocy objęte zakresem niniejszej
konwencji.
6. Strony podejmą działania niezbędne by promować programy i działania na
rzecz pełnego wzmocnienia kobiet.
/http://www.rownetraktowanie.gov.pl/sites/default/files/zalacznik_4-_tlumaczenie_konwencji_210_final.pdf/

Po przeczytaniu tego tekstu, zakładając oczywiście że posiadam zdolność czytania ze zrozumieniem, widzę tylko 4 możliwości:
a) albo pan Z. nie przeczytał Konwencji, a w szczególności Artykułu 12.
b) przeczytał ale nie zrozumiał, a swoje stanowisko i wypowiedzi oparł na innych źródłach,
c) przeczytał i zrozumiał ale swoje stanowisko i wypowiedzi oparł na innych
d) moja wersja i wersja którą przeczytał pan Z. się różniły

Ale co to ma wspólnego z optymalizacją? 
Ano ma. Na pytanie zaś co, niech każdy odpowie sobie sam.

PS.
Na stronach sejmu - http://orka.sejm.gov.pl/Druki7ka.nsf/0/E651513809A6D5D8C1257D010031FCD9/%24File/2515.pdf
jest ta sama wersja Art.12 Konwencji.
A więc... ;)

sobota, 17 stycznia 2015

Osram następnym razem taką promocję, czyli... czytajmy regulaminy!

Dziś mała przestroga i słówko o korzyściach z unifikacji.
Czytajmy regulaminy, bo inaczej możemy poczuć się co najmniej rozczarowani. A niekiedy nawet oszukani. Tak, jak ja w tym tygodniu.
A było to tak...
Byłem akurat w jednym z tzw. marketów budowlany, kiedy trafiłem na półki z żarówami. Wybór był duży, ale w którymś momencie zaważyłem napis "Promo pack" i zaraz na specjalnej nalepce na pudełku przeczytałem: "Wygraj samochód Opel ADAM i inne fantastyczne nagrody". Oczywiście była też tam informacja o czasie trwania promocji i adresie strony WWW, gdzie można znaleźć właściwy regulamin.
Po chwili namysłu postanowiłem kupić ten produkt, co oczywiście się stało. Nie była mi co prawda potrzebna żarówka, ale pomyślałem że może się przyda, no a poza tym możliwość wygrania samochodu nie jest bez znaczenia. Bo za cenę prawie 30 złotych, mógłbym wygrać auto za pewnie ponad 30 tys. złotych. Przebicie 1000:1. Wchodzę w to!

Jakież było moje zdziwienie, jak przeczytałem będąc już w domu, regulamin tej promocji. Pomysł na nią był taki, że wypuszczono partię tych żarówek, które świecą na pomarańczowo. I jak się taka żarówkę kupi, to od razu jest się wygranym, bo dostaje się nagrodę o równowartości 1000 zł. Co najważniejsze, taki szczęśliwiec, będzie brał jeszcze udział w losowani wspomnianego już Opla ADAM. Super!
Super?!?
Czyżby???
Niby wszystko cacy, ale ja czuje się "zdegustowany" do granic możliwości.
Tak tak, jakby w losowaniu lotto, totalizator wymyślił, że najpierw trzeba trafić piątkę, a później z tego grona wylosuje się szczęśliwca, który trafi szóstkę (główną wygraną).
"Ale ściema" - pomyślałem, bo moim zdaniem 99% grających na takie zasady by nie poszła. I Totalizator zaraz by zbankrutował.
Ja też już więcej nie dam się nabrać na żadną promocję, nim nie zapoznam się z jej zasadami.
Amen!

Ale przypadek ten prowadzi do oczywistego wniosku.
Czytajmy regulaminy! I nie tylko regulaminy, ale także wszelkiego rodzaju umowy!

To trudne, ale moim zdaniem konieczne. Bo można się wpakować w szambo, jak na przykład w przypadku kilkudziesięcioletnich kredytów hipotecznych.
Sam podpisałem taki kredyt, przyznaję się, że nie czytając umowy (kilkadziesiąt stron!) więc przyznaję, że jestem głąbem. A właściwie byłem.
Co prawda zadałem konsultantowi mojego banku pytanie "czy w umowie są jakieś niebezpieczne dla manie zapisy" (na  co oczywiście padło "nie") i przeczytałem wcześniej ich standardowy wzór umowy, ale okazało się, już po lekturze w domu, że jednak różnice były. I dokument z moim podpisem różni się w stosunku do udostępnionego mi draftu.
MOIM ZDANIEM BYŁO TO NIEUCZCIWE!

I jeszcze słówko w tym temacie, co można by nazwać optymalizacją umów. Wszak ten blog ma być o optymalizacji.
Moim zdaniem powinno to być tak.
Powinny być znane i dostępne powszechnie wzory wszelkich umów i dokumentów.
Powinny one być maksymalnie krótkie i zrozumiale napisane, tak, aby każdy Polak mógł to łatwo pojąć, co nie zawsze, a powiem że bardzo rzadko, jest możliwe.
I wtedy podpisując umowę powoływałoby się na taki dokument odniesienia i załączało krótki wykaz zmian czy też pewnych uszczegółowień. Myślę, że udałoby się to zrobić dokładnie w 3 punktach.
Czyli byłoby tak.
Na kartce formatu A4 napisano by następujące rzeczy:
1. Umowa między... (tu oczywiście dane stron umowy) przenosi zapisy wzoru umów 
GOV-PC2015.233b.PDF (to oczywiście przykład, a poszczególne człony wskazywały by na:
- twórcę dokumentu: GOV = opracowany np. przez Ministerstwo Sprawidliwości
- rok przyjęcie wzoru dokumetu: 2015
- charakter dokumentu: PC - wzór umowy prawa cywilnego
- kolejny numer umowy: 223
- wersję wzoru umowy: b
2. Zmianie podlegają następujące zapisy umowy - i tu podane byłyby oczywiście odstępstwa od wzoru GOV-PC2015.233b.PDF.
3. Warunki szczegółowe umowy, czyli wszystkie kwoty, terminy, procenty i inne informacje, które właściwie uszczegóławiały warunki kontraktu.
I tyle!

Wtedy wszystko byłoby szybkie, proste i przyjemne.

Sposób ten ma tylko jedną, ale poważną wadę. Taka organizacja premiowała by konsumentów, czyli wszystkich klientów banków, towarzystw ubezpieczających, etc. Bo nie było by już miejsca na niedomówienia i interpretacje. Tak więc instytucje na pewno by na tym stracili, a radcy prawni mieli mniej roboty.

Aha... i jeszcze jedna ważna rzecz.
Takie wzory umów jak przykładowa tu GOV-PC2015.233b.PDF mogłyby, a nawet powinny być zunifikowane w skali Europy czy świata (jeśli tylko warunki prawne byłyby podobne, a na pewno w pewnych zakresach tak by było, moim zdaniem). Wtedy językowe przenoszenie umów byłby banalne. I trwało by kilka minut.
Hm... ale tu też tłumacza przysięgli dostali by po dupie.

Ech... tak więc ten pomysł to raczej utopia!


PS.
Kiedy przeczytałem regulamin konkursu, który w przyszłości bym ostrał, przeszła mi prze myśl taka myśl: "skoro wygrywające żarówki świecą na pomarańczowo, to przecież mogę sprawdzić w markecie wszystkie (kilkadziesiąt sztuk pewnie!), bo są tam testery" - sam sprawdziłem swoją żarówkę, czy w ogóle świeci. "Może więc wrócę do marketu i tak właśnie zrobię" - pomyślałem.
Ale otrzeźwienie przyszło natychmiast. Przecież byłby to nieuczciwe. A ja tak nie postępuję.
Po chwili przyszła jeszcze jedna refleksja.
Mój hipotetyczny powrót do sklepu na 99,9% byłby nieefektywny. Bo byłby tylko wtedy, gdyby pracownicy marketu byli uczciwi. I to wszyscy! W co niestety bardzo wątpią.

czwartek, 1 stycznia 2015

Do Siego Roku 2015! czyli jak dotrzymać noworocznych postanowień

Kochani...
Proszę abyście przyjęli ode mnie najlepsze życzenia noworoczne:
Niech Wam się wiedzie i szczęści w całym przyszłym i wszystkich następnych latach! Aż po czasu kres... And may the foce be with you! ;-)

A teraz do rzeczy.
Wszystkich zainteresowanych moimi osobistymi "wynurzeniami" zapraszam na rpm67bp.blogspot.com , gdzie mam zamiar wspomnieć o moich noworocznych postanowieniach. Jest ich dokładnie 7.
Choć przyznam się że nie wiem czy tam się dużo treści pojawi w najbliższym czasie, gdyż znów jest kilka projektów w których "siedzę po uszy", a czasu... tylko 24 godziny na dobę ;-(

Na tych za to stronach obiecuję nie zostawiać Was na dłużej niż tydzień czy dwa.
I będą też zmiany. I to duże.
Najważniejsza będzie taka, że już nie będę się zajmował pierdołami, jak niektórzy z Was zauważyli.
A może nie tyle że nie będę się tym zajmował w ogóle, ale nie przede wszystkim.
Czyli zajmę się wreszcie rzeczami ważnymi i istotnymi dla tego świata. I poddam pod rozwagę kilka pomysłów, jak go zoptymalizować.
Pierwsze dwa wpisy (pierwszy może zaraz po święcie Trzech Króli) dotyczyć będą walki z głodem i wojnami na świecie. Bo te dwie rzeczy leżą mi na sercu od lat. Może wreszcie czas by wypowiedzieć się w tym temacie. Ba, wykrzyczeć swoje zdanie. Może choć kilka osób je usłyszy i weźmie do serca.
Pożyjemy... zobaczymy.
Zatem zapraszam za kilka dni, a teraz zmykam. Robota czaka.

Aha.
Jak dotrzymać noworocznych postanowień?
Ja mam radę następującą, którą sam zamierzam w najbliższych miesiącach stosować.
Trzeba wprowadzić system kar!
Moje będą finansowe. Za pierwsze niedotrzymanie noworocznego postanowienia wpłacę 20 zł na cel charytatywny - http://www.siepomaga.pl/ - będzie doskonałym do tego miejscem.
Jeśli "wpadka" się będzie powtarzać, każda następna kara to już 50 zł.
I zobaczymy ile "stracę" w ciągu tego roku.
Amen!